Rozmarzyć się

Wyobraźcie sobie dom. Dom na pozór zwykły lecz jednak swój własny. Dom o jakim marzycie. Beztroski.

Słońce wpada snopem światła przez wschodnie okno. Jest poranek. Wszyscy gdzieś wyszli a ty siedzisz samotnie w wytartym nieco fotelu wpatrując się w drobinki kurzu unoszące się w powietrzu rozśietlone jutrzenką. Siedzisz samotnie ale nie czujesz się tak. Nieopodal przy gorącym już piecu drzemie zmarnowany nieco po nocnych harcach kot, drapierznik i pieszczoch w jednej skórze. Ogień buzuje w piecu. Woda w czajniku wiecznie stojącym na fajerach gotuje się z ledwo słyszalnym bulgotem, z zadowoleniem ziejąc parą z zaszłego kamieniem dziubka. Zegar cyka, okruszki ze śniadania leżą jeszcze na desce do krojenia z wyżłobionym już delikatnym korytkiem po jej środku, amarylis dumnie wypręża swe czerwone, skrzące się diamentowym pyłem płatki Podczas gdy inne rośliny, mieszkające każda w swojej własnej doniczce, pną się niepostrzeżenie lecz uparcie ku światłu. I jeszcze kornik gdzieś w desce podłogi lub w nodze od stołu proadzi swe własne niczym nie zmącone życie. Pogrzebacz jeszcze leciutko kołysze się zawieszony u pieca poruszony ręką ukochanej osoby, która teraz gdzieś na podwórku, układa drawno lub drapie psa za uchem. Nie siedzisz więc samotnie. Powoli zbliżasz się do dna swojej filiżanki z kawą. Potem jeszcze chwilę trzymasz ją pustą w ręku, lekko przechyloną. Nie ma już śniegu. Przyszła wiosna. Chłodna jeszcze lecz pierwsze waleczne zwiastuny wiosny już rozwijają odważnie swe listki. Trawa jeszcze jekko ugnieciona śnieżną, znikłą już pierzynką powolutku gdznieniegdzie zazielenia się. Brzozy i wierzby jakich niemało wkoło już puściły soki a ptaki śpiewem jeszcze mocniej uwierzytelniają wiosnę.

Nagle budzisz się z letargu, odstawiasz filiżankę, ścierasz okruszki i porywasz czajnik z pieca by zaparzyć herbatę w imbryczku. Następnie wkładasz kalosze, szary wełniany sweter i wychodzisz w przestworza dobrej pogody...

Czy wy też wyobraziliście sobie dom waszej babci?
Kiedyś zdradzę wam tajemnicę... ;)

Share:

6 komentarze

  1. domy babć wyglądały nieco inaczej. ale to właśnie dom mojego dzieciństwa...
    i ta wiosna. z nadzieją wyjrzałam przez okno, ale dziś mróz jeszcze trzyma.

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba musiałyśmy mieć wspólną babcię, bo u mojej poranki wyglądały właśnie tak jak opisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałam jeszcze wspomnieć o kalendarzu z jednodniowymi kartkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też wyjrzałam za okno... cóż we Wrocławiu zima, taka ze śniegiem (bo tutaj to w tym roku pena nowość) i mróz... Tajemnica ... hmm... :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  5. chciałabym uciec od zgiełku dnia codziennego, w krainę ciszy i spokojności, moja vintagowa dusza żywi się jej nieurealnionym obrazem i tęskni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. heh, mnie też się przypomniał dom dziadków... często o nim marzę :). spędziłam tam najlepsze chyba dni mojego dzieciństwa, a nie wykluczone, ze życia :D.

    OdpowiedzUsuń

Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!