Uwielbiam jesień. Dla mnie najbardziej magiczna pora roku. Pełna kontrastów i o dziwo spokoju.
Z kolorami pór roku jest tak: wiosną wypatrujemy najmniejszej choćby iskierki zieleni. Później następuje chlorofilowa eksplozja koloru zalewająca każdy skrawek krajobrazu. W drugiej połowie lata zieleń ta nieco się zabrudza i następuje znudzenie i znów o dziwo kontrast między chłodną zielenią a ogniem złotej jesieni uspokaja nieco nerwy wynikające z ukąszeń komarów i wpływa wręcz oczyszczająco na burość krajobrazu. Komary powoli znikają razem z rozleniwionymi muchami i nadchodzi jesień.
Jesień to pora złożona i dynamiczna mimo zasypiającego w naturze życia. W "Chłopach" Reymonta to pierwsza pora roku. Dla mnie również. Jesień przynosi bogactwo. Daje wytchnienie od upałów. Cieszy kolorem. Kasztany, liście, liście, liście... Później nasyca się nostalgią. Kolor spływa z liśćmi na ziemię i zamienia się w brązową ciszę. Ostatnie walczące jeszcze z wiatrem listki drgają na śpiących już gałęziach. Kolor również zasypia. Nostalgia to drugie imię jesieni. Błękit nieba przykrywa się połacią ciężkich chmur.
Jesień złota,
jesienna słota.
Wyobraźcie sobie dwie sytuacje. Kobaltowe niebo. Kontrastowe czerwienie. Lekki zapach butwiejących liści topoli. Dziwna świeżość tego zapachu przyprawia o przyjemne dreszcze. Gdzieś w oddali dzwonnice kościoła. Ach, jak pięknie. Jeszcze tylko motyle liżące astry. Spacer w takiej aurze to prawdziwa przyjemność. Słońce jeszcze przyjemnie dogrzewa lecz nie jest już tak gorące by nie móc tego wytrzymać. Pięknie. Chciałoby się by ta chwila trwała wiecznie...
Druga sytuacja jest diametralnie różna. Zapach wspomnianych butwiejących liści jest już bardzo ostry. Idziecie szybkim krokiem. Zbliża się wieczór i mimo, że słońce skryte jest głęboko za chmurami wiecie, że pora nie jest jeszcze zbyt późna. Mimo wszystko jest już dość ciemno. Omijacie kałuże. Szarość przejawia tylko sporadycznie resztki dogorywających liści. Jest chłodno lecz nie czujecie zimna. W końcu macie na sobie osobiście wydziergany przez siebie sweter ;) I nagle w tym pędzie i całkiem napiętej atmosferze dostrzegacie rzecz zdumiewającą: oto tuż przed wami, dosłownie na wyciągnięcie ręki pojawia się malutki, bezkształtny biały pierwszy płatek śniegu. Każdy doskonale wie jak wygląda śnieg ale o dziwo zawsze ten pierwszy płatek śniegu przyprawia o niebywałe zdumienie i skrytą radość. Na chwilę wszystko się zatrzymuje a cisza jest jeszcze bardziej przejmująca. Wpatrujecie się chwilę w wirujący płatek aż w końcu ląduje na rękawiczce i zamienia się w kropelkę wsiąkającą w kosmatą materię. Ruszacie dalej i wkrótce docieracie do domu gdzie czekają na was kanapki i ciepłe kakao... i jeszcze tylko w duchu wspominacie to krótkie spotkanie i nie mówiąc nic zajadacie kanapki z serem...
Rozmarzyłam się... a przecież miałam pokazać Wam ocieplacz, który uszyłam. Wynik recyklingu. Wersja męska z myślą o Mężu. Ale prezentuję ja: pierwszy raz osobiście przed obiektywem...
Co mają wspólnego tulipany i koniec lata? Ślub mojej przyjaciółki, Ewy! Specjalnie na tę okazję sprzeciw kwiatom, którymi żadna panna młoda nie mogła się nacieszyć.
Wszystkiego najlepszego Ewo i Szymonie :)
Zrobiłam szydełkową zakładkę do książki typu "pierwotniak". Na pewno zastanawiacie się skąd więc taki tytuł tego postu? Prezentacja zakładki jest tak szczerze wymówką do wspomnienia pewnej książki, właściwie sagi.
Saga "Człowiek ze słowem" Dave`a Duncana należy do rodzaju książek, którego albo się niewawidzi albo się uwielbia. Ja zaliczam się do tej drugiej rzecz jasna. Mówię o książkach fantasy: elfy, trole i piękne królewny oraz dzielni chłopcy stajenni... Dla mnie osobiście jest to najlepsza książka jaką czytałam a nawet lepsza od osławionego dzieła Tolkiena... Może nie ze względu na użyty język (tłumacze z wydawnictwa się nie popisali...) ale ze względu na atmosferę, występujących bohaterów i pomysł na magię. Jest taka jaką właśnie chciałam poznać.
Pierwszą część "Zaklęta wnęka" Czytałam dwa razy co dziesięc lat ;) Drugą "Kraje baśni zatracone" przeczytam drugi raz bo wciągnęłam ją w trzy dni i nic prawie z niej nie pamiętam... Trzecią część "Groźne wiry morza" obecnie czytam a wciągnęła mnie od pierwszej strony. A czwartą, ostatnią "Król i prostak" przeczytam w przyszłości...
O czym traktuje? Bohaterami są oczywiście piękna królewna i dzielny chłopiec stajenny... Jest w niej przyjaźń, honor i odwaga, miłość i nade wszystko przygoda: niebezpieczna i nieprzewidywalna... i wszystko wsparte mocą "słów"... Euforia moja na myśl o tej książce nie ma granic...
Nie da się tego opisać. To trzeba przeczytać!
A! Zalecam czytać podczas słuchania Requiem for my friend Preisnera. Wzmacnia klimat Krasnegaru...
Materiał, na którym fotografowałam wspomnianą książkę z zakładką nie był przypadkowym wyborem... Sukienkę uszytą z niego kupiłam pod wpływem nagłego impulsu na jej widok i wspomnienia pierwszej części sagi... Poczułam się wówczas jak królewna Inosolan... ;)
Znalazło się dziś jednak trochę czasu by wyłonić zwycięzcę a Antoś z przyjemnością wylosował tę jedyną... jedyną zwycięską bo po niej były następne aż do wyczerpania zapasów zawiniątek... Antoś odczytał ga-gu-gy lecz gdyby tylko umiał czytać bezproblemowo oznajmiłby "gosiahk". Gratuluję Gosiu :) Poszewka należy do Ciebie a jako, że i godzina już późna cisną się słowa: słodkich snów.
Ps: czuję się wielce zaszczycona frekwencją w tym losowaniu. Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za zainteresowanie i obiecuję, że to nie ostatnie candy tego bloga. Pozdrawiam i życzę dobrej nocy :)
Olga
Zauroczyły mnie pewne szydełkowe łapki do garnków... Zapragnęłam podobną zrobić. Kombinowałam aż wykombinowałam bo na gotowy schemat w necie nie natrafiłam. Ale udało się i mimo, że moja wersja jest na prawdę mini uroku jej nie brakuje. Pasuje jako łapeczka do imbryczka :)
Prymulka czyli pierwiosnek. Co prawda mamy lato ale pierwszy kwiat kanzashi wykonany przeze mnie można by zaliczyć to tych właśnie prymulek... I sama nie wiem czy bardziej chwalę się Esterką czy tym co ma na głowie...
Dostałam wyróżnienie od
Dziergającej Sobie :) dziękuję bardzo i przepraszam, że w tym momencie łańcuszek się przerwie. Myślałam dość długo nad tym kogo miałabym wyróżnić i nie będę w stanie wyróżnić tej szczęśliwej szesnastki bo byłoby to niesprawiedliwe. Obserwuję wiele blogów właśnie dlatego, że są ciekawe i godne wyróżnienia więc: czujcie się wyróżnieni wszyscy również Ci, których blogów jeszcze nie poznałam.