Nie omieszkałam zrobić jej własnoręcznie. Nawet nie brałam pod uwagę zakupu ubranka na tę okazję. Sprawdziłam tylko koszta z niedowierzaniem oglądając paskudztwa z obrzydliwie tandetnych materiałów sprzedawane pod sztandarem "ślicznych sukieneczek" w śmiertelnie nieadekwatnych cenach. Wiadomo. Moje umiejętności krawieckie w dziedzinie szycia ubrań są dalekie od ideałów. Starałam się jednak wybrnąć z zadania z twarzą i mimo wielokrotnego szycia i prucia udało się wykonać sukienkę poprawnie. Kryty suwak, dwuwarstwowa sukienka z grubego, porządnego atłasu i tiulu z garścią płatków i pomponików. Do tego kołnierzyk z koralikami przyszywanymi ręcznie do późnych godzin wieczornych. Rękawki może wyszły 3/4 ale miało to plus taki, że nie zostały oślinione jak zwykle to bywa. Wspaniałe natomiast okazały się do ślinienia płatki wewnątrz tiulu. Lepszej zabawki nie trzeba. Sukienka fruwała i falowała w radosnych szarpnięciach a wnętrze przesypywało się z cichym szelestem przy każdym ruchu.
Chrzest był w Wielkanoc. Wiele było przygotowań w tym czasie. Szycie, gotowanie, sprzątanie, goście. Wynoszona, wytulona, wybawiona i wycałowana przez wszystkie matki i babcię. Wreszcie zasnęła na kazaniu jak to zwykle bywa. Przespała moment chrztu. Sapnęła tylko gdy woda wpłynęła po jej główce i spała dalej. Obudziła się zadowolona jako chrześcijanka i dalej zabawiała się kiecuszką z ekscytacją ruchu na rękach u taty.
Pozdrawiamy rodziców chrzestnych :)