Dziś zaprezentuję Wam rzecz już prawie historyczną. Oto serwetka haftowana przez moją ś.p. babcię Reginę. Renię. Przypuszczam, że babcia nie spodziewała się własnej prezentacji prac a tym bardziej w internecie ;) (cóż to u licha?) Mam tych skarbów więcej ale tym razem tylko tyle. Z ową skarbnicą wiąże się pewna, moja słodka tajemnica (i nie chodzi mi tu o "obwyźniego" ktoś wie co mam na myśli?) i nie mogę się już doczekać kiedy będę miała możliwość uchylić jej rąbka. A jeśli chodzi o serwetkę: pamiętam ją od zawsze.
Dawno temu jeszcze w podstawówce miałam do napisania wypracowanie o swoim marzeniu. Oczywiście pisałam o szkole, przyjaźni, miłości, rodzinie ale najważniejszym kulminacyjnym momentem tego wypracowania było marzenie by być "fajną babcią". Oczywiście widziałam siebie tak jak widziałam moją babcię. Zawsze mieliśmy chrupki kukurydziane i czekoladę. Zabawa nie kończyła się nigdy i nic nas nie ograniczało mimo, że wakacje u babci równały się z pracą w polu. Nie mniej jednak było to niezwykle przyjemne. Szczególnie kiedy mogliśmy jechać trzy metry nad ziemią na furze siana. Albo dumnie prowadzić krowę z pastwiska. Łażenie po drzewach, jabłka od ciotki Natalki (z jabłonki, która już nie istnieje) najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam, bitwy na miecze (zawsze przegrywałam) i Robin z Sherwood (mój ulubiony serial)! Oj rozmarzyć się można aż się łezka kręci w oku...
A czerwiec... w prawdzie jakoś niezbyt czerwcowo dziś ale czerwiec kojarzy mi się z domem mojej babci, kompotem w szklance z paskiem, brzękiem muchy w gęstym od upału powietrzu o zapachu traw...
Pozdrawiam :) i życzę wielu rozmarzeń