Był sobie sweter...

Zrobiłam sobie kamizelkę, której pozazdrościłam Tejce. Mamy więc takie same... prawie. Oczywiście moją mogłabym przykryć dziecko z dużym powodzeniem. Włóczka z odzysku. Sprułam sweter, który niedawno przyniosła mi mama mówiąc, że mi się przyda. I przydał się. Ja niestety nie jestem tak wdzięcznym modelem jak córka. Ponieważ modelingu nie odziedziczyła po mnie znakiem takim ma to po tacie. Oprócz tego, że jestem marnym modelem/modelką zdjęcia też takie zbyt rudawe... nie mam takich marchwiowych włosów... a skórę mam bardziej białą niż różową czy pomarańczową... ale dość już narzekania. W końcu mam nowy ciuch w szafie a to przecież powód do zadowolenia.





Nie widać tego za dobrze ale na plecach jest taki fajny wzorek sześcioramienny. Niech no tylko cieplej się zrobi to będę paradować po mieszkaniu...bo póki co chodzę w dwóch swetrach a i tak mi zimno...

Napisałabym więcej ale nic się u mnie nie dzieje... na obiad było spagetti i tyle w temacie :D

Share:

5 komentarze

  1. Zdjęciami nie przejmuj się,w końcu za oknem jest szaro i ponuro więc jak tu zrobić dobre zdjęcia a do tego szybko ciemno...kamizelka fajowa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. uściślijmy, jeśli wow oznacza podziw,uznanie ... to ja piszę WOW :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pomysł, wykonanie super

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna kamizelka ^^ a wzorek widać całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, dziękuję... wzór z netu rzecz jasna...

    OdpowiedzUsuń

Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!