Vici!
I nie chodzi o "jakieśtam" z odpowiednim akcentem dla trzysylabowego wyrazu wici bądź witki ale o szydełkowanie, które fiu... zajęło mi prawie trzy lata (oczywiście z bardzo długimi przerwami)... szydełkowanie serwety, którą obiecałam zrobić najlepszej mamie na świecie: znaczy się mojej ;) ,która niewykluczone, że o obietnicy mojej zapomniała. Owa najlepsza mama miała dwa dni temu urodziny i postanowiłam się zmobilizować do zakończenia pracy. Zatem zwycięstwo!
Droga mamusiu: odbiór tylko osobisty ;)
6 komentarze
szydełkowanie i inne zabawy na drutach, to coś, co absolutnie mnie przerasta..O.o dlatego zazdraszczam zdolności i samozaparcia! prześliczna serweta, sama bym taką chętnie przygarnęła i jestem pewna, że mama będzie zachwycona:)
OdpowiedzUsuńwow, zazdroszczę cierpliwości i wytrwałości, ale było warto ...:)
OdpowiedzUsuńSliczna:) mama na pewno ucieszy sie:)
OdpowiedzUsuńśliczna ^^
OdpowiedzUsuńPodziwiam :)
OdpowiedzUsuńSerweta prześliczna po prostu :)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od marilles-crochet... :)
Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!