Szarobure i pstrokate

Get this commentators widget

Szarobure i pstrokate

Obsługiwane przez usługę Blogger.

SUBSCRIBE

Drogi Gościu.

Ponieważ jestem mamą trójki miewam napięty terminarz, ale jeśli któraś z rzeczy zrobionych przeze mnie wyjątkowo mocno Ci się spodobała oraz cierpliwość jest Twoją mocną stroną z chęcią zrobię "coś" i dla Ciebie. Tylko mi o tym powiedz a wygeneruję chwilę byśmy mogli stać się sobie bliżsi o tą jedną niepowtarzalną* rzecz.

mroz.olga(a)wp.pl

*wyjątkową, jedyną na świecie, unikatową


Contact

Obserwujący

statistics

Sparkline

o.m.

o.m.

instagram

instagram

Szukaj w tym blogu

Historia

  • ▼  2018 (6)
    • ▼  grudnia (3)
      • Choinka 2018
      • Champion Miś. Misiowa liga
      • Tak samo różne
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2017 (11)
    • ►  listopada (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2016 (32)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (3)
  • ►  2015 (21)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2014 (21)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (4)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2013 (62)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (10)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2012 (47)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (9)
    • ►  lutego (18)
  • ►  2011 (80)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (11)
    • ►  stycznia (8)

facebook

facebook

Drugi blog tu:

Drugi blog tu:
Zobacz jak maluje mróz ;)

Obserwowani

Instagram

Strony

  • o.m.
  • wymianki
  • szycie
  • dzierganie
  • malowanie
  • Strona główna

  • Strona główna
  • Return to Content
"Chciałbym z tobą zatańczyć, ale nie mam prawej nogi.
Chciałbym cię mocno przytulić, ale nie mam prawej dłoni.
Chciałbym popatrzeć na Ciebie, na Ciebie, ale nie mam także głowy.

Bo na imię mam Młynek, a nazwisko Kawowy.
Bo na imię mam Młynek, a nazwisko Kawowy..."

No nic innego nie przychodziło mi do głowy jak kleiłam go wczoraj... Cały czas niczym mantra : Bo na imię mam Młynek, a nazwisko Kawowy...A tak szczerze to chyba najsłodsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam... chyba już nie uda mi się powtórzyć tego wyczynu. Młynek teraz czeka na Mikołaja, żeby mi puszkę lakieru wetkną pod poduszkę... Jak i z resztą lusterko, stolik, wieszak... Ale to po kolei...
Tak a propos Mikołaja... bardziej się nie mogę doczekać niż moje dzieci... trochę są niegrzeczne ale nie mogę się doczekać ich radości kiedy znajdą pod poduchami prezenty, które już czekają ładnych kilka dni... a ja tylko liczę dni a nieświadome dzieciaki czekają na dzień, który trudno zawiesić w czasie. 
Antek codziennie pyta się: 
- Kiedy przyjedzie tatuś?
A ja przykładowo odpowiadam:
- Za dwie godziny...
- To dużo czy mało?
- Zdążysz się jeszcze porządnie pobawić- Odpowiadam.
Skoro już jestem przy wypowiedziach moich dzieci: Estera opowiedziała ostatnio bajkę. Ona ma ledwo ponad dwa lata więc doceńcie wyczyn. Oto bajka:
"Była sobie Pipi i otkała klólika i jeźićka I! (to było bardzo duże "I") kooonieeec." :) pozdrawiam





ps: Strasznie trudno się skręca taki młynek  z powrotem... To sport dla wytrzymałych. Mąż bił mi pokłony bo sam się pierwszy męczył ze 20 minut :* aż w końcu ja się zawzięłam... ;P 
Przedstawiam dziś pewną poduszkę. Właściwie poszewkę z malunkiem. Ponieważ jest to własność mojego małżonka szukałam motywu do namalowania, który byłby męskim. Pierwotnie miała być to gałązka dębu ale gdy przeglądając książki natrafiłam na chmiel, który wydał mi się bardzo męski... Mąż co prawda bardziej zasugerował żyto ale chmiel dzięki swym usypiającym właściwościom wydał mi się bardziej właściwy jako ozdoba poduszki... A z resztą sama jego łacińska nazwa brzmi już jak kołysanka...
Humulus lupulus
luz i blues
senny wóz...





Pozdrawiam :)

Byłam dziś w urzędzie... w sumie trzech. Odebrałam już dowód. Załatwiłam kilka kolejnych spraw urzędowych a przede mną perspektywa kolejnych wizyt w urzędzie. Dzisiejszą datę w kwestionariuszach, podaniach itp. wpisywałam dziś dziesiątki razy więc doskonale wiem, że dziś 23... a za miesiąc już wigilia...
Ale z tymi reklamami i napisami na sklepach "wesołych świąt" to raczej przegięcie... Nim dojdzie do świąt to mi już one zbrzydną. Oby nie... Acz niemożliwością jest aby Boże Narodzenie zbrzydło. Ale jakoś wolę kiedy ten świąteczny dreszczyk dopada na chwilę przed tym dniem. Śmiejemy się, że niedługo słyszeć będziemy reklamy "Kup już teraz bo przecież święta już za 241 dni!" 

Dostałam ostatnio wyróżnienie od Aleksy z curiouscreativeness.blogspot.com i bardzo serdecznie dziękuję :)
Do wyróżnienia dołączone zostały pytania i z chęcią na nie odpowiem. 




1. Biżuteria złota, srebrna czy oryginalna?  
Nie przepadam za złotem więc raczej srebrna a najlepiej powstała w wyniku zamiłowania do rękodzieła więc najkrócej mówiąc: oryginalna srebrna ;)
2. Retro czy modern? 
W zależności od nastroju ;)
3. Buty na obcasach czy na płaskiej podeszwie? 
Na impreze na obcasie, do lasu na płaskim a najlepiej czuję się na boso ;)
4. Czy podoba Ci się język niemiecki? 
Najbardziej podoba mi się język polski. A niemieckiego z chęcią się nauczę a czy mi się podoba? Nie powiem, że nie.
5. Gotowanie czy jedzenie? 
Kurcze... jak to ma być znowu pomidorowa to gotowanie, jak pierogi to jedzenie a jak pizza to obie funkcje ;)
6. Wieczór czy poranek? 
Poranek z moim małżonkiem nie ma sobie równych chyba, że jest to wieczór z  moim małżonkiem ;)
7. Cierpliwość czy nerwowość? 
Ostatnio nerwowość...
8. Preferujesz telefon dotykowy czy nie? 
Wyrzuciłabym toto przez okno tyle, że nie lubię zaśmiecać środowiska...
9. Humanista czy ścisłowiec? Humanista przyrodnik ;) 
Ciekawi mnie fizyka i astronomia ale matmy nie cierpię... 
10. Muzyka słuchana głośno czy cicho? 
Z wyczuciem. Gdy jest zbyt cicha lub zbyt głośna nie można usłyszeć wszystkich dźwięków.
11. Wieczór ze znajomymi czy w cichym, przytulnym domu? 
W zależności od nastroju ;)

Zasadą było nominowanie jedenastu osób ale ponieważ zasady są po to by je łamać nominuję jedną osobę 
Ebris
bo fascynuje mnie jakim jest człowiekiem i za poczucie humoru i za niepowtarzalne rzeczy, które robi. Wiecie ile Ebris ma zainteresowań? Szok!

A moje pytania to:
1. Globalnie czy lokalnie?
2. Ekstrawertyczka czy introwertyczka?
3. Rozum czy serce?
4. Góry czy morze?
5. Miasto czy wieś?
6. Czerwony czy niebieski?
7. Dzień czy noc?
8. Skąd takie Twoje pasje?
9. Co Cię motywuje do życia/działania?
10. Powtarzaj kilkanaście razy "sidelec"
11. Czym się je zupę? ;)

Pozdrawiam wszystkich!
ps. a 23 to moja ulubiona liczba ;)
.... Cześć. No, jakoś tak ostatnio w mojej głowie trudno wskrzesić jakąkolwiek myśl inną od "sprzątanie, robienie, zmęczenie". Wszystko w bezokolicznikach i beznadziei... Nie, nie! Bynajmniej nie mam zamiaru narzekać. Acz mogłabym. W końcu narzekanie to któreśtam moje imię. Wolałabym raczej wspomnieć o mojej tęsknocie. Przecież tęsknota to nic złego... Nie, nie tęsknię za latem. Tak na prawdę nawet go nie lubię... Tak! Nie lubię lata. Nie lubię oddychać zupą. Zawsze jestem przynajmniej dwa odcienie bledsza od najbledszych... Nie, nie jestem chora. Po prostu taki typ urody. Północny. Imię też mam północne. Nie, Olga to nie jest ruskie imię. Norweskie. Tak. Północne imię, północna karnacja, północne myślenie. No nie mogę spać po nocach... O czym myślę? O niczym nie myślę. Jak mam myśleć skoro nie mogę... No nie mogę bo "sprzątanie..." No nie! W nocy nie sprzątam. Acz zastanawiam się czy takie bezczynne leżenie w łóżku to nie strata czasu. Tyle mogłabym zrobić w tym czasie... Tak. Wiem, że trzeba spać ale jak się nie da to jak?... Biorę... tak biorę, melisę piję... Trzy razy dziennie... A guzik to daje. I tak oddychać nie mogę... Może jutro mi przejdzie... Tak jutro jadę po dowód... Gotowy do odbioru... Jasne, że się cieszę. Wreszcie jestem u siebie. Przynajmniej administracyjnie. A wiesz, że jestem najmłodszym mieszkańcem zameldowanym? Chyba?... No tak! Średnia wieku dobija siedemdziesiątki... Jak to co ja tam będę robić?! Żyć! To jedyne miejsce na świecie gdzie się da... No żyję ale co to za życie... To nie jest narzekanie: to stwierdzenie faktu... Na spacer? Nie chce mi się. Nie lubię spacerować w taką pogodę... Tak. Świeciło przez chwilę. Wykorzystałam je na cyknięcie fotki... Pewnie, że pokażę. Jedziemy dziś do CSW. I mam nadzieję, że mnie nie dobije ostatecznie bo ci artyści to po... Nie przeklinam. Chciałam powiedzieć "pogmatwani ludzie". Zrysowani... No nie wiem co tam będzie. Może i rysunki... Tak. Dobra. Kończę bo mi się woda gotuje... Nie, nie na kawę. Na melisę.... No, no, no... No, cześć, pa.........

A teraz w ... wstawcie wypowiedzi współrozmówcy. Jak w rozmowie telefonicznej... Nie no. Dobrze się czuję ;) zrobiłam serce obszydełkowane i wiecie co. Uwielbiam len ;) Pa!





Chyba dorastam bo kupiłam sobie buty na obcasie ;) oczywiście mam tam jakieś "na-specjalną-okazję" a teraz mam takie "na-co-dzień". Jeszcze pięć lat temu parsknęłabym śmiechem na wieść, że będę mieć buty na obcasie choć jakoś czułam tak przez skórę, że tak się stanie. Na szczęście nie zmieniłam się na tyle by nie myśleć o wejściu na drzewo czy wytarzaniu się w liściach albo leżeniu na śniegu. W grę również wchodzi grzebanie rękami w ziemi,mizianie trawy  czy łażenie po kałużach. A odkąd mam kalosze legalnie chodzę z dzieciakami :) Ogólnie walczę z przemijaniem zachowując w sobie porządne okruchy dziecka. A tak na prawdę ciąglę marzę o lataniu lub o tym by zmniejszyć się do rozmiaru Calineczki bądź też o tym innym świecie gdzie zwierzęta i rośliny mówią i nic nie ma logicznego wytłumaczenia bo ileż można myśleć o tym czy nam starczy do pierwszego...
A ostatnio marzę o tym jak szybko bym biegła gdybym tylko znalazła się w lesie. Tak bardzo mi brakuje lasu. Odkąd mieszkam pod Warszawą prócz tuj, których niecierpię oglądam jedynie pola kapusty i skrawki zaniedbanych trawników między jezdnią a chodnikiem.

A las? Las to jest coś! W liceum jak miałam doła chodziłam w swoje ulubione miejsce w lesie...
Pare lat wcześniej z bratem zbudowałam tam szałas. Była praktycznie niewidoczny bo jego głównym elementem była gałąź, która rosła bardzo nisko. Przygieliśmy ją do ziemi i pozatykaliśmy przestrzenie między gałązkami czym się dało. Zimą sarny wyjadały co lepsze więc z biegiem czasu daliśmy sobie spokój i pozostały same patyki i liście, które wyrastały niestrudzenie każdej wiosny na nowo maskując naszą misterną konstrukcję. Później brat przestał się interesować moim towarzystwem więc chodziłam już sama. Miejsce było wymarzone. Od leśnego traktu było to zaledwie kilkadziesiąt metrów. Odbijało się w prawo za strumykiem w taką prawie niewidoczną dróżkę, która wiodła do nikąd (dalej były bagna). Później pojawiła się tam ambona ale to już było później... Gdy już się szło tą niewidoczną dróżką teren pochylał się. Po prawej strumień płyną nieco niżej a do szałasu jeszcze trzeba było odbić w lewo, pod górkę aż w zasięgu wzroku pojawiały się jodełki. Szło się tu łatwo bo z jakiegoś powodu rosły w tym miejscu prawie same buki. Uwielbiam buki. Najbardziej zaraz po dębach i grabach. Buki nie pozwalają wyrastać podszyciu więc chodzi się po dywanie z zeschłych liści. A nad głowami nieosiągalne korony, wysoko, wysoko walczące o promienie słońca... Las zawsze kojarzył mi się z gotycką katedrą... Wysokie, smukłe, strzeliste filary; krzyżujące się żebra sklepienia, witraże z liści i tych najcieńszych gałązek... Kiedy już zbliżałam się do strumienia czułam się jakbym zbliżała się do domu. Tak jakoś lżej i bezpieczniej. Potrafiłam godzinami siedzieć nad nim, patrzeć się w malutkie wodospady tworzące się na oślizgłych gałęziach zatopionych w wodzie albo w trawę rosnącą na dnie, która mimo mojej znajomości roślin nie wiem czym była i  którą nurt czesał i targał wiecznie w tym samym kierunku. Gdy już się napatrzyłam a mój umysł zostawał wypłukany z tych wszystkich myśli jakim pozwalałam przepływać przez moją głowę w sposób niekontrolowany, szłam dalej, przeskakując na drugą stronę strumienia/strumyka w zależności od intensywności opadów w ostatnich dniach. Szłam chwilę pod niezbyt strome zbocze i zasiadałam na liściach bukowych układając kształty z szyszek pozbieranych w okolicy lub wbijając patyki w ziemię. Czas wtedy nabierał swojego naturalnego, pożądanego tempa. Mogło mnie nie być najwyżej trzy godziny a mi zdawało się, że minęły dni... Tak. Myślę, że tam zyskałam parę tygodni życia, które mogę dodać do życiorysu jako te, które wydarzyły się przed i po moim istnieniu. To był mój inny świat i mimo, że zwierzęta mnie raczej omijały (i ja byłam im wdzięczna za ich powściągliwość w nawiązywaniu przyjaźni) była to jedna z tych krain baśni, która zasługuje na opis w książce niesamowitej: fantastycznej. Ktoś pomyśli "nuda" a dla mnie każda wizyta w moim ulubionym miejscu, oznaczonym przeciągniętą w brzmieniu literą "U", było jak przejście przez szafę do magicznego świata...

Przyznam, że mnie poniosło moje rozmarzanie się =) ale dzięki temu znów tam byłam!

A dziś prezentuję Panią Dalię z piękną głową... w torbie na zakupy... Nie sfotografowałam tego gadżetu po zasunięciu suwaka: można ją sprytnie zwinąć do środka pokrowca, którą jest kieszonka z suwakiem. A Pani Dalia pozostaje na zewnątrz dumna i blada z tymi wszystkimi swoimi wymalowanymi falbankami.
Znalazłam swój złoty środek. Połączenie trzech rzeczy, które uwielbiam, bez których było by mi smutno. Wahałam się przez pewien czas co ma dla mnie większą wartość: malowanie, rękodzieło czy zamiłowanie przyrody głównie flory. I oto powstała fuzia moich trzech pasji: malowanie flory na własnoręcznie uszytych rzeczach... na moim ulubionym lnie (w sumie obrazy też maluje się na lnie: lnianym płótnie rozciągniętym na krośnie/drewnianej ramie także niewiele się zmieniło prócz formy podobrazia ;P )




Pozdrawiam Was wszystkie i wszystkich gorąco i tak myślę... netu nie mam: jedynie parodię netu w telefonie ale lato się skończyło a może ktoś już za nim tęskni i mu smutno a moje maki z candy mogły by rozweselać tego kogoś ilekroć by na nie spojrzał? Myślę, że losowanie już niebawem! Pa!
Szydełkowa zakładka z włóczki bawełnianej z wiskozową nitką. Zrobiłam ją dość dawno ale nie sfotografowałam nim dostała ją, oczywiście, mama.



A ja dziś czuję się lepiej. Wczoraj na wieczór smażyłam się i dusiłam w sosie własnym. Dobrze, że słonko wyjrzało zza chmur bo miałam wrażenie, że mnie moja ulubiona jesień minęła. No... to do zobaczenia za jakiś czas!
Dziś o godzinie 12:30 nasza Estera skończyła dwa lata :) A dwulatki wyglądają mniej więcej tak: acz zdjęcie dalej niż wczorajsze. (a kapelusik szydełkowany osobiście jeszcze tej wiosny.)


A to fartuch. Teraz już mamy. I malowany ręcznie koperek. Właściwie koprzysko. Foeniculum. Fenkuł. Jak kto woli. Właściwie gdybym sobie nie wymyśliła akurat motywu kopru w życiu bym nie zgadła czym jest fenkuł.


A u mnie kiepsko. Zwłaszcza ze zdrowiem... nie pamiętam żebym kiedykolwiek chorowała we wrześniu acz moja odporność ostatnimi czasy jest co najmniej śmieszna więc co się dziwić... Jeszcze rano czułam się dobrze. Spakowałam dzieciaki i przyjechaliśmy do babci. Babci dzieciaków. A teraz wszystko mnie szczyka i inne przydatki przeziębienia... 
A plany wrześniowe malują się raczej czarno. Czarny wrzesień... jakoś od zawsze te wrześnie bywały ciężkie ale teraz to już przegięcie więc warunek rozwiązania candy, czyli internet, nie będzie spełniony przez następne kilkanaście- dziesiąt dni...

Ale za to bardzo radośnie witam nowe obserwatorki. Jestem zaskoczona liczbą jaka widnieje w nagłówku "obserwujący". Dziękuję za zainteresowanie. To mnie uskrzydla })i({   :))))

Oj... lecę, właściwie idę, a tak na prawdę czołgam się... po jakieś coś na przeziębienie...bo mam w planach robienie dziś pizzy i nie skromnie dodam, że jestem mistrzem w tym domu w robieniu pizzy B) 
Pozdrawiam! (o ile to przystoi choremu ;)
Estera ma Pipi więc Antoś jako, że chciał chłopca to ma wersję pi..pi....piracką :)
Witam nowe obserwatorczynie ;)






Dziś przedstawię Wam kilka zaległości, które zrobiłam już dość dawno. Bynajmniej nie będzie chronologicznie lecz alfabetycznie ;-)

Na pierwszy ogień Lala. Lady Lala. O zgrozo przypomina moją nauczycielkę matematyki... sympatyczną nauczycielkę dodam :) Ile ma wzrostu? Nie wiem. Jakoś nie przyszło mi do głowy żeby ją pomierzyć. Lalę oczywiście ;) Ogólnie rzecz biorąc kombinuję. 



Lew. Oj, już dawno nie szyłam tych swoich zwierzów. Chyba bym powiedziała, że są takie "moje", "w moim stylu". Ale i one ewoluują.


 Wyjaśnię: mysz. Gdyby ktoś miał wątpliwości.


Pipi. To moja pierwsza aplikacja jaką zrobiłam na poszewce na jaśka. Wcześniej Esterka spała na podusi w poszewce, na której spałam jeszcze ja... uznałam, że jest już za stara i zbyt sprana i bezbarwna. Aplikacje są fajne.


Rękaw na torebki foliowe. Kolorowy i elegancki. Wisi sobie na klamce a dzieciaki traktuję go jako worek treningowy.



A teraz o wyjeździe do domu babci- mojego domu. Jutro znów tam wracamy. Tym razem dołączą do nas moi obydwaj bracia. Pracy jest... ufffff. Ogrom. W zeszłym tygodniu zaplanowałam sobie ostre sprzątanie domu skończyło się na czytaniu książki i odganianiu końskich much (no... zerwałam trochę darni z chodnika). Tego domu nikt nie sprzątał od lat. Pająków, pajęczyn, zdechłych robali tam jest tyle, że bałam się tam czegokolwiek dotknąć... Jeśli wejdzie tam ktoś jeszcze ze mną będę mogła przynajmniej mieć wsparcie psychiczne... W dodatku w kuchni jest wielka dziura w podłodze bo dechy spróchniały. Poza tym trzeba było wyłożyć pieniądze na wjazd na podwórko jako, że gmina planuje remont drogi i pogłębianie rowów melioracyjnych, co pochłonęło pieniądze na nasz wakacyjny wyjazd... żegnaj morze. A wjazd będzie w tym roku zrobiony: może. Bo miał być już zeszłej jesieni. Jutro trzeba zebrać trawę i skosić resztę podwórka. Fajnie by było, żeby udało się zerwać darnie z reszty chodnika i oczywiście ogarnąć dom. Będzie nas czwórka do pracy więc myślę, że coś tam popchniemy... może nawet pewnego razu tam zanocujemy... a w końcu zamieszkamy. 

Ostatnio nie wiele byłam w stanie napisać o tym co się u mnie dzieje bo nie działo się nic prócz normalnej prozy życia. Minął kolejny miesiąc znów jak z bicza strzelił ale tym razem łagodne wiatry losu przywiały dość zmienną pogodę. Ogólnie nazwałabym ją ładną. 

Zacznę może od moich planów jakie spisałam w liście na piczątku wiosny. Część rzecz jasna jest spełnionych a część dalej czeka na realizację. Niektóre zaś muszą poczekać dość długo...

Moje marzenia o studiach legły w gruzach. Była to jednak oczekiwana katastrofa. Nie smuciłam się zbyt długo bo wiadomo jak to jest z dostawaniem się na ASP w Warszawie... Mimo to jestem dość mocno zniechęcona i wątpię bym popełniła ten błąd poraz kolejny by próbować sięgnąć po nieosiągalne... Może jestem za słaba a może po prostu inni są lepsi?

Co do marudzenia... Wygląda na to, że Maruda to moje drugie imię i mimo, że staram się jak mogę nawet stwierdzanie faktu w moich ustach jest marudzeniem. Ale jak tu nie marudzić, kiedy patrząc realnie, życiowy optymizm wygląda na czarny humor? 

Ćwiczenia: w prawdzie nie spełniłam planu napisanego drobnymi literkami (jestem pewna, że część osób, która niedoczytała mojej listy prędko zajży tam ponownie ;P ) nie mniej jednak ćwiczę. Pojawiły mi się nawet mięśnie, których obecność była dla mnie zaskoczeniem. Jeżdżę rowerem, trzaskam brzuszki i pompki, macham rękami w dość kontrolowany sposób, kręcę hula-hop, które narobiło mi siniaków (ale to jest takie wciągające!) i zamiaruję skakać na skakance (oczywiśćie nie w takie upały). 

Co to jeszcze było? A! Dokończyć to co nie skończone... no w sumie ten punkt wyszedł mi najgorzej, pomijając katastrofę edukacyjną, ale pisząc go myślałam głównie o szydełkowych pracach, na które nie miałam ochoty dotykać w związku z zaistniałą aurą...

Przeczytać książkę: przeczytałam i kończę obecnie  następnej (wczoraj siedziałam do pierwszej bo nie mogłam się oderwać) oczywiście w mojej ulubionej tematyce fantasy. Kolejna część przygód królewny, właściwie już królowej Inosolan i jej przyjaciela Rapa. Pisałam kiedyś o tej książce/książkach przy okazji szydełkowej zakładki. 
Uff... ale się rozpisałam! Jak nigdy.

Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że dopisuje mi szczęście ( i może nawet moje "niedostaniesię" było korzystniejsze?) Być może nawet urodziłam się w czepku (muszę zapytać mamy...) ale widocznie mi pewnego dnia uleciał bądź też musiałam uznać, że jest niemodny a z modą wiadomo jak jest- zawsze wraca. Tylko czekać kiedy będzie się chodziło w krynolinach ;)

Teraz więc nastąpi punkt, w którym będę się chwalić. A właściwie nie chwalić lecz dzielić radością.
Otóż stałam się szczęśliwą posiadaczką maszyny do szycia marki Łucznik! W dodatku jest to prezent jaki dostałam od dobrych ludzi!

DZIĘKUJĘ!!!

Dlatego teraz szyję na potęgę: testuję nowe ściegi, szyję rzeczy jakich dotąd nie szyłam a przy tym jestem tak spokojna. A ile jeszcze przede mną? Tysiące kilometrów nitek :)

Zgłaszam nieprzygotowanie! Niestety dziś będzie niestety bezzdjęciowo. Ale za To w niedzielę obiecuję co nieco wlepić. A jutro jadę do domu mojej babci- mojego domu. Biorę aparat  i nie zawaham się go użyć!

Poza tym pojawiła mi się perspektywa wspaniałej pracy dla tego trzymajcie kciuki w szczególności za mnie by mi się udało to co powinno ;) Ale narazie ciii....

Przyszło lato. Należało by opracować jakiś plan działań. Nie mam jeszcze pomysłów. Powiedzmy, że na początek zaplanowałam planowanie planów ;) Tymczasem mówię wam "do zobaczenia" i miejmy nadzieję niebawem. Houk!
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

ABOUT AUTHOR

Suwaczek z babyboom.pl

Follow us

POPULAR POSTS

  • Champion Miś. Misiowa liga
      Na początku grudnia tknęło mnie. Przypomniały mi się nagle wszystkie szyjątka jakich dokonałam przez ostatnie już osiem lat (bo osie...
  • Luty jest...
    Albo raczej "jest luty". Ale jeśli już mam uzupełniać zdanie dodałabym "miesiącem zimowym"...Luty kojarzy się z zimnem,...
  • O CZApce i MItenkach
    To chyba będzie moje ulubione zdjęcie mnie. Zdjęcie mnie widziane moimi oczami... Zawsze wolę być za obiektywem a nie przed ale jak mus to ...
  • Finito
    Myślę, że tytuł jak najbardziej adekwatny dla rzeczy z wymalowanym koprem włoskim. Tym bardziej, że trafić ma właśnie pod włoskie słońce :...
  • Losowanie
    Nie owijając w bawełnę (bo wiecie: mam imieninowe winko do rozpicia ;)  Randomizer wyrzucił liczbę 28 a według moich obliczeń jako dwudzies...
  • Pomarańczowy
    Dzisiejszy temat fotowyzwania to "pomarańczowy" Nie przepadam za tym kolorem więc jest to wyzwanie dla mnie żeby wymyślić cokol...
  • I don't knit...
    ... więc umówiłam się z Caitlin Liadan  na wymiankę. Kasia zażyczyła sobie ode mnie worek na robótki z napisem "I knit so I don't ...
  • Kot paskowy
    Ostatnio Estera ma fazę na oblubywanie (podkreśla mi, że nie ma takiego wyrazu...inny mi nie pasuje) jednej maskotki, z którą następnie je,...
  • Choinka 2018
    Jak co roku od kilku już lat przesyłam Wam najlepsze życzenia bożonarodzeniowe pocztówką z moimi, rosnącymi krasnalami, byście te święt...
  • notes
    Podziwiam ludzi zorganizowanych, systematycznych i ogólnie życiowo ogarniętych z optymizmem rozpoczynających każdy dzień kończących je z eu...

Categories

szycie szydełkowanie dla dzieci dzierganie zabawki dla domu malowanie malowanie na tkaninie wydarzenia biżuteria decoupage foto fotowyzwanie jesień koralikowanie mała rzecz a cieszy wiosna filc na mokro filc na sucho maluch torby bransoletka poduszki kuchnia zima choinka Boże Narodzenie broszka dziergsession lato na drutach na szyję wyróżnienia akwarelove candy na nogi odnowa tulipany biegam breloczki etui ocieplacz papierkowe tablet Wielkanoc dzieje się haft krajki merrylock 689

Advertisement

Suwaczek z babyboom.pl

FOLLOW US @ INSTAGRAM

Suwaczek z babyboom.pl

About Me

Popular Posts

  • Champion Miś. Misiowa liga
      Na początku grudnia tknęło mnie. Przypomniały mi się nagle wszystkie szyjątka jakich dokonałam przez ostatnie już osiem lat (bo osie...
  • Luty jest...
    Albo raczej "jest luty". Ale jeśli już mam uzupełniać zdanie dodałabym "miesiącem zimowym"...Luty kojarzy się z zimnem,...
  • O CZApce i MItenkach
    To chyba będzie moje ulubione zdjęcie mnie. Zdjęcie mnie widziane moimi oczami... Zawsze wolę być za obiektywem a nie przed ale jak mus to ...
  • Finito
    Myślę, że tytuł jak najbardziej adekwatny dla rzeczy z wymalowanym koprem włoskim. Tym bardziej, że trafić ma właśnie pod włoskie słońce :...
  • Losowanie
    Nie owijając w bawełnę (bo wiecie: mam imieninowe winko do rozpicia ;)  Randomizer wyrzucił liczbę 28 a według moich obliczeń jako dwudzies...
  • Pomarańczowy
    Dzisiejszy temat fotowyzwania to "pomarańczowy" Nie przepadam za tym kolorem więc jest to wyzwanie dla mnie żeby wymyślić cokol...
  • I don't knit...
    ... więc umówiłam się z Caitlin Liadan  na wymiankę. Kasia zażyczyła sobie ode mnie worek na robótki z napisem "I knit so I don't ...
  • Kot paskowy
    Ostatnio Estera ma fazę na oblubywanie (podkreśla mi, że nie ma takiego wyrazu...inny mi nie pasuje) jednej maskotki, z którą następnie je,...
  • Choinka 2018
    Jak co roku od kilku już lat przesyłam Wam najlepsze życzenia bożonarodzeniowe pocztówką z moimi, rosnącymi krasnalami, byście te święt...
  • notes
    Podziwiam ludzi zorganizowanych, systematycznych i ogólnie życiowo ogarniętych z optymizmem rozpoczynających każdy dzień kończących je z eu...

Advertisement

Copyright © 2016 Szarobure i pstrokate. Created by OddThemes | Distributed By Gooyaabi Templates