A w kominie szuruburu...


Po chwilowym kryzysie priorytetów i zamiłowań stwierdzam, ze lubię mojego bloga i to co robię. Taki promyk słońca pomiędzy gradowymi chmurami codzienności. To nic, że mało popularny a nawet coraz mniej, że nie mam czasu i głowy do pisania, że nie mam kiedy szyć, dziergać, malować i inne przyjemności, że motywacja topnieje. Jest przecież grono mobilizujących osób, doceniających to co robię. Mąż, rodzina, znajomi i przyjaciele. Wielu spośród wymienionych poznałam właśnie dzięki blogowaniu i mam nadzieję wielu jeszcze poznam. Dzięki, że jesteście :)

A dziś, w ten słoneczny dzień, prezentuję komin choć więcej na zdjęciach mnie niż komina. I wzór jakoś schował się pomiędzy słupkami. Jeszcze przyjdzie pora i na niego.





Ach! Łapki to prezent od Amanity :) są cudne :)

Share:

5 komentarze

  1. Widzę powrót do długich włosów. Co klasyka to klasyka.

    Pozdrawiamy z "prawie" zimowej i "prawie" śnieżnej Oławy :)


    E&L

    OdpowiedzUsuń
  2. Sesji w samochodzie jeszcze nigdzie nie widziałam. :)
    Czekoladowy komin poznaję. ^^

    Cieszę się, że nie zamykasz kącika- zawsze mogę Cię częściej zobaczyć prócz spotkań. Takie kryzysy chyba najlepiej przeczekać po prostu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że "dobre" myśli wróciły, ja nawet jak nie komentuje to z wielką radością czytam i zawsze z niecierpliwością czekam na każdy kolejny post! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że kryzys minął, bo byłoby mi bardzo smutno i źle, gdybyś znów zniknęła z bloga. poza tym zastanawiam się, czy lepiej Ci w długich czy w krótkich włosach (jak się poznałyśmy to miałaś taką fajną krótką fryzurkę:) ), ale nijak nie mogę zdecydować. ot, wychodzi stara prawda, że ładnemu we wszystkim ładnie;P

    OdpowiedzUsuń

Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!