O tym co było, jest i będzie


Ostatnio nie wiele byłam w stanie napisać o tym co się u mnie dzieje bo nie działo się nic prócz normalnej prozy życia. Minął kolejny miesiąc znów jak z bicza strzelił ale tym razem łagodne wiatry losu przywiały dość zmienną pogodę. Ogólnie nazwałabym ją ładną. 

Zacznę może od moich planów jakie spisałam w liście na piczątku wiosny. Część rzecz jasna jest spełnionych a część dalej czeka na realizację. Niektóre zaś muszą poczekać dość długo...

Moje marzenia o studiach legły w gruzach. Była to jednak oczekiwana katastrofa. Nie smuciłam się zbyt długo bo wiadomo jak to jest z dostawaniem się na ASP w Warszawie... Mimo to jestem dość mocno zniechęcona i wątpię bym popełniła ten błąd poraz kolejny by próbować sięgnąć po nieosiągalne... Może jestem za słaba a może po prostu inni są lepsi?

Co do marudzenia... Wygląda na to, że Maruda to moje drugie imię i mimo, że staram się jak mogę nawet stwierdzanie faktu w moich ustach jest marudzeniem. Ale jak tu nie marudzić, kiedy patrząc realnie, życiowy optymizm wygląda na czarny humor? 

Ćwiczenia: w prawdzie nie spełniłam planu napisanego drobnymi literkami (jestem pewna, że część osób, która niedoczytała mojej listy prędko zajży tam ponownie ;P ) nie mniej jednak ćwiczę. Pojawiły mi się nawet mięśnie, których obecność była dla mnie zaskoczeniem. Jeżdżę rowerem, trzaskam brzuszki i pompki, macham rękami w dość kontrolowany sposób, kręcę hula-hop, które narobiło mi siniaków (ale to jest takie wciągające!) i zamiaruję skakać na skakance (oczywiśćie nie w takie upały). 

Co to jeszcze było? A! Dokończyć to co nie skończone... no w sumie ten punkt wyszedł mi najgorzej, pomijając katastrofę edukacyjną, ale pisząc go myślałam głównie o szydełkowych pracach, na które nie miałam ochoty dotykać w związku z zaistniałą aurą...

Przeczytać książkę: przeczytałam i kończę obecnie  następnej (wczoraj siedziałam do pierwszej bo nie mogłam się oderwać) oczywiście w mojej ulubionej tematyce fantasy. Kolejna część przygód królewny, właściwie już królowej Inosolan i jej przyjaciela Rapa. Pisałam kiedyś o tej książce/książkach przy okazji szydełkowej zakładki. 
Uff... ale się rozpisałam! Jak nigdy.

Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że dopisuje mi szczęście ( i może nawet moje "niedostaniesię" było korzystniejsze?) Być może nawet urodziłam się w czepku (muszę zapytać mamy...) ale widocznie mi pewnego dnia uleciał bądź też musiałam uznać, że jest niemodny a z modą wiadomo jak jest- zawsze wraca. Tylko czekać kiedy będzie się chodziło w krynolinach ;)

Teraz więc nastąpi punkt, w którym będę się chwalić. A właściwie nie chwalić lecz dzielić radością.
Otóż stałam się szczęśliwą posiadaczką maszyny do szycia marki Łucznik! W dodatku jest to prezent jaki dostałam od dobrych ludzi!

DZIĘKUJĘ!!!

Dlatego teraz szyję na potęgę: testuję nowe ściegi, szyję rzeczy jakich dotąd nie szyłam a przy tym jestem tak spokojna. A ile jeszcze przede mną? Tysiące kilometrów nitek :)

Zgłaszam nieprzygotowanie! Niestety dziś będzie niestety bezzdjęciowo. Ale za To w niedzielę obiecuję co nieco wlepić. A jutro jadę do domu mojej babci- mojego domu. Biorę aparat  i nie zawaham się go użyć!

Poza tym pojawiła mi się perspektywa wspaniałej pracy dla tego trzymajcie kciuki w szczególności za mnie by mi się udało to co powinno ;) Ale narazie ciii....

Przyszło lato. Należało by opracować jakiś plan działań. Nie mam jeszcze pomysłów. Powiedzmy, że na początek zaplanowałam planowanie planów ;) Tymczasem mówię wam "do zobaczenia" i miejmy nadzieję niebawem. Houk!

Share:

5 komentarze

  1. A który to wydział tak nieprzychylnie Cię potraktował? I czy jesteś przekonana, że te studia są spełnienie Twoich oczekiwań? Ja się raczej spotykam i spotykałam z niezadowoleniem, niespełnieniem, i wieloma "nie" osób, którym się udało...
    Pracy życzę cudownej, skoro to taka piękna zapowiedź - trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja też słyszałam więcej żalów na ASP niż pochwał...
    kciuki trzymam oczywiście, maszyny gratuluję (:>), a książki muszę kiedyś przeczytać :)
    pozdrawiam Cię serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. nie to, że lepsi, po prostu za mało miejsc było! (ja zamierzam skończyć wreszcie moje studia) z maszyną super wieści (za to moja dogorywa - nówka dostana w listopadzie... ;/)
    za pracę trzymam kciuki!
    i ślę równie mroźne pozdrowienia! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mnie dawno tutaj nie było... :) Nie przejmuj się studiami, może i lepiej wyszło i jeszcze tak sie życie potoczy, że będziesz z tego zadowolona :) Zazdroszczę Ci samozaparcia... ja też robię brzuszki i kręcę hula-hopem, niestety póki co jedynie w wyobraźni... :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. O. kazja po temu
    L. aurkę szykować
    G. łośno
    O. wacyjnie życzenia skandować

    Milion IMIENINOWYCH buziaków :D

    OdpowiedzUsuń

Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!