Ze skarbnicy babci
Dziś zaprezentuję Wam rzecz już prawie historyczną. Oto serwetka haftowana przez moją ś.p. babcię Reginę. Renię. Przypuszczam, że babcia nie spodziewała się własnej prezentacji prac a tym bardziej w internecie ;) (cóż to u licha?) Mam tych skarbów więcej ale tym razem tylko tyle. Z ową skarbnicą wiąże się pewna, moja słodka tajemnica (i nie chodzi mi tu o "obwyźniego" ktoś wie co mam na myśli?) i nie mogę się już doczekać kiedy będę miała możliwość uchylić jej rąbka. A jeśli chodzi o serwetkę: pamiętam ją od zawsze.
Dawno temu jeszcze w podstawówce miałam do napisania wypracowanie o swoim marzeniu. Oczywiście pisałam o szkole, przyjaźni, miłości, rodzinie ale najważniejszym kulminacyjnym momentem tego wypracowania było marzenie by być "fajną babcią". Oczywiście widziałam siebie tak jak widziałam moją babcię. Zawsze mieliśmy chrupki kukurydziane i czekoladę. Zabawa nie kończyła się nigdy i nic nas nie ograniczało mimo, że wakacje u babci równały się z pracą w polu. Nie mniej jednak było to niezwykle przyjemne. Szczególnie kiedy mogliśmy jechać trzy metry nad ziemią na furze siana. Albo dumnie prowadzić krowę z pastwiska. Łażenie po drzewach, jabłka od ciotki Natalki (z jabłonki, która już nie istnieje) najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam, bitwy na miecze (zawsze przegrywałam) i Robin z Sherwood (mój ulubiony serial)! Oj rozmarzyć się można aż się łezka kręci w oku...
A czerwiec... w prawdzie jakoś niezbyt czerwcowo dziś ale czerwiec kojarzy mi się z domem mojej babci, kompotem w szklance z paskiem, brzękiem muchy w gęstym od upału powietrzu o zapachu traw...
Pozdrawiam :) i życzę wielu rozmarzeń
9 komentarze
mój dzisiejszy czerwiec zimny i deszczowy, ale czytając Twoje wspomnienia jakoś ciepło i słonecznie się zrobiło w domu... :)
OdpowiedzUsuńDumne prowadzenie krowy, bieganie po rżysku, chowanego w stogach siana i snopkach zbóż, radość... Ale mnie ukłułaś we wspomnienia, no jej ;)))
OdpowiedzUsuńI Walentyna moja też cudownie haftowała, niestety nie zachowało się w domu nic z pamiątek tylko w głowie, zamykam oczy i widzę wszystko jakby to było "wczoraj"
Po rżysku nigdy nie lubiłam chodzić bo drapało po nogach ;) ale zawsze jako dziecko marzyłam, żeby wskoczyć do kopy siana jak na bajkach- niestety się nigdy nie udało tak sprytnie jakbym sobie tego życzyłam ;)
UsuńOj ja biegałam, trzeba było szybko biec, żeby nie czuć jak drapie ;) od snopka do snopka :))) Ja w ogóle całe wakacje u babci na bosaka - najchętniej w deszczu po kałużach (ciepła w nich taka woda była)
UsuńObwyźniego? nie wiem co oznacza to słowo..:P
OdpowiedzUsuńObwyźni to ciasto drożdżowe ;)
Usuńmoja mama tak haftowała :)
OdpowiedzUsuńpiękna serwetka i piękne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńhehe, ja też mam serwetkę "po babci"... nawet kilka. Ale jedna jest robiona przez śp. babcię Tosię - mamę mojej mamy... prawie jej nie pamiętam, zmarła jak miałam chyba z 5 czy 6 lat... ale wciąż pamiętam wakacje u dziadków :)
Przywołujesz i moje wspomnienia z dzieciństwa na wsi... :) i babcie, te które są i te których już nie ma i ich parowańce z jagodami i mokre całusy na polikach i kompociki... mniam!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do zabawy w pytania na mojego bloga :) Będzie mi miło :)
Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!