Była sobie lampa...
Była sobie fajna lampa z papieru... a koło niej wszystko dotykalskie dzieci ze wścibskimi paluszkami...
Taka mieszanka może powodować dziury w płaszczyźnie papierowej przestrzeni... dość sporych rozmiarów zaburzenia spójności konsystencji rozpraszanego światła...
Na szczęście kreatywność rzeczywistości nie zna granic... powstało co najmniej kilkanaście pomysłów na naprawienie lampy. Pierw szydełkowe wdzianko ale to mogłoby trwać lata nim zakończyłabym naprawę. Potem Myślałam żeby zedrzeć wszystko i obkleić lampę na nowo jakimś papierem a skoro o papierze już mowa... decoupage. Zastanawiałam się co to za słowo i czy nie dało by się go zastąpić jakimś innym, ludzkim w brzmieniu, ładniejszym, najlepiej naszym, polskim... de-kupa-ż brzmi w moim poczuciu trochę kiepsko... wręcz ordynarnie mimo francuszczyzny jaka wionie w tym słowie... znaczenie słów składających się na tę nazwę do decoupe- wycinać i page- strona. Niestety wycinanką być to nie może bo panie z Łowicza już sobie zarezerwowały taką nazwę. Okupacja też odpada bo fatalnie się kojarzy dla nas jako naród noszący bagaż doświadczeń historycznych. Gdzieś widziałam określenie "serwetkowanie" ale to też mnie nie satysfakcjonuje bo obecnie jedną taką serwetkę szydełkuję... Znacie jakieś inne określenia?
Decoupage bądź zwał jak zwał uratował moją lampę i wszystkim podoba się jeszcze bardziej niż wcześniej więc dzieciaki uratowane bo gdyby nie one nigdy bym pewnie jej nie potraktowała w ten sposób...
Niestety mimo operacji plastycznych dokonanych na lampie widoczne pozostaną blizny... ale to nie rzutuje ;)
ps: A moja monstera nie jest wyssana z palca. Moja monstera jest monstrualnie prawdziwa!
13 komentarze
Swietnie poradziłaś sobie z dziurą
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, na bliznach możesz domalować jakieś motywy liści lub łodyg.
OdpowiedzUsuńpięknie poratowałaś lampę :)
OdpowiedzUsuńswoją drogą moja mam na decoupage mówi skrótem dupaż :P
Spoko :D kupuję ;)
OdpowiedzUsuń"dekupaż" (słowo)- nie robi na mnie większego wrażenia, zahartowana wszak jestem żarówkowym "osramem" i rowerowym "sramem" ...a swoją drogą, co za ciekawa koincydencja słowna, chciałoby się rzec, z jednej grupy skojarzeniowej :D ... lampa - po przejściach, dostała drugie ciekawsze życie, zatem niech żyje dziecięca destrukcja i matczyna/kobieca (Twoja) pomysłowość...:)
OdpowiedzUsuńwyszło ślicznie, a że blizny? Po prostu lampa po przejściach!
OdpowiedzUsuń☼ Dopiero teraz ta lampa tak naprawdę JEST - ślicznie, pomysłowo i jak ją ocieplił dotyk Twojego pomysłu...
OdpowiedzUsuńSzisz... dzięki dziewczyny. Teraz to już w ogóle lubię tę lampę :D
OdpowiedzUsuńta lampa teraz zdecydowanie zyskała :)
OdpowiedzUsuńUszkodziłem żonie taką lampę i teraz mam przerąbane... Można dostać jakieś wskazówki gdzie i jakie materiały zakupić żeby dokonać takiej operacji?
OdpowiedzUsuńPapierowe serwetki+ lekko rozwodniony wikol+ pedzel.
UsuńOdpowiedni kształt "łaty" wydzieramy z jednej warstwy serwetki. Przyklejamy klejem i voila. Niestety zostają ślady
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńJa w ostatnim czasie bardzo często stosuję u siebie oświetlenie typu LED i muszę przyznać, że jest ono doskonałym rozwiązaniem. Nawet o takim oświetleniu pisano w https://decodom.pl/oswietlenie-ledowe-jak-wykorzystac-je-w-malym-mieszkaniu/ i muszę powiedzieć, że na pewno warto jest je mieć.
OdpowiedzUsuńTwoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!