Czas posprzątć pajęczyny... Dawno tu nie zaglądałam. Nawet ten post poprzedni wrzucił mi małżonek do netu na moje zlecenie... a i ten piszę zdalnie... Brakuje mi Waszych inspirujących blogów i dzieł, kontaktu z Wami tych kilku słów jakże zagrzewających do działań... ale nie próżnuję. W moim nowym domu nie mam jeszcze maszyny. (Tęsknię za tą starą zrzędą plotącą trzy po trzy.)
Jakiś czas temu dostałam paczuszkę od Gali z okazji wygranego candy. W paczuszce zestaw serwetek do decoupage`u i kilka drobiazgów. Dzięki temu zaczęła się moja przygoda z tą dziedziną rękodzieła. I bardzo mi się spodobała. Poniżej zeszyt ozdobiony metodą decoupage. Zeszyt od "mikołaja" z wpisem "ku milionom pomysłów" pisany ręką męża. Postanowiłam spełnić podstwowy pomysł i stuningowałam nieco okładkę za pomocą jednego z motywów od Gali. Uwaga! Zdjęcie robione telefonem bo mój aparat zaniemógł. No nie jest w wtanie robić zdjęć z wyczerpaną baterią a ładowarka jak na złość zaginęła gdzieś w przeprowadzkowej zawierusze.
Słowo o poprzednim poście. Szydełkowa dekoracja na stelażu. Powiedzmy choinka w stylu paryskim ;)
Nadal walczymy. Z materią, prowizorką i przyzwyczajeniami. Póki co w mojej twórczości nie dzieje się nic bądź prawie nic. Próbuję przywyknąć do zaistniałej sytuacji i przede wszystkim żyć. Żyć oszczędniej i wykorzystywać zdobyte wcześniej materiały i doświadczenie. Moje dokształcanie w dziedzinach rękodzieła zastygło w bezruchu z powodu ograniczonego dostępu do internetu i publikacji. Najbliższy darmowy internet jakieś dziesięć minut drogi samochodem. Na prywatny internet chwilowo nas nie stać. Zobaczymy co się będzie działo. A tymczasem w mojej głowie miliard pomysłów i szum spowodowany przemęczeniem i bezsennością. Magnez... magnez dwa razy dziennie. I lecytyna...
Przeprowadzka w toku. Podobnie jak przeróbki kuchenne i aranżacja pokoju dzieci. Chwilowo więcej szczegółów nie zdradzę bo i nie ma czego zdradzać. Z dzieciakami chodzę na spacerki na stację kolejową oglądać pociągi i już nie mogę się doczekać kiedy będziemy mieli chwilę żeby wybrać się, którymś ze składów do centrum Warszawy, pod którą teraz notabene zamieszkaliśmy. Aż chciało by się rzec "kto by pomyślał". Tak jak nigdy nie sądziłam, że wrócę do mojej miejscowości skąd pochodzę tak nigdy nie sądziłam, że na powrót zamieszkamy w obrębie stolicy skąd wynieśliśmy się dwa lata temu. Już bardziej prawdopodobne wydało mi zamieszkać w Radomiu (Boże strzeż!). Tymczasem piszę ze starych śmieci i za moment pakujemy niedobitki owych śmieci i zabieramy na nowe miejsce gdzie nowe śmieci nabiorą historii...
Pozdrawiam wszystkich słonecznie :)