Co tam kiedyś nasmerfowałam
Ponieważ mam kilka rzeczy do pokazania (żeby nie było: natury nie zmieniłam) postanowiłam działać z grubsza chronologicznie. Na początek rzecz, którą zrobiłam na przełomie maja i czerwca.
Koszulka dla pięciolatki na smerfne urodziny. Zwróćcie uwagę na smerfną sukieneczkę w 3D. Kiecka odstaje od koszulki a jak się zajrzy pod spódniczkę: nie ma lipy: Smerfetka nosi bieliznę ;) Niestety akurat to zdjęcie przepadło więc pozostaje Wam wierzyć na słowo.
Smerf namalowany farbami do tkanin, do tego błyskotki, dżety i cekiny. Dziewczynki lubią błyszczeć.
Niestety szyjąc takie tkaniny odczuwam potrzebę zakupienia owerloka. Moje nerwy szaleją przy trzecim podknięciu mojego Łucznika. Miałam okazję do tej pory skosztować szycia owerlokiem Toyoty i mimo, że nie był to sprzęt wyjątkowo wysokich lotów, natychmiast odczułam różnicę szwu owerlokowego w zwykłej maszynie a szyciu owerlokiem przez prawdziwie okrągłe "o".
Pozdrawiam Was i dziękuję za komentarze pod moim poprzednim postem. Strasznie się cieszę, że znów tu jestem :)
Tags:
szycie
5 komentarze
Nooo rewelacja.
OdpowiedzUsuńLa la lala la la taka Smerfna koszulka 😃
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńSmerfetka szałowa !
W pierwszej chwili, patrząc na miniaturkę, myslalam, że to naprasowanka... Smerfetka jak żywa, kiecka bajerancka, cekiny szykowne. Jak by powiedziała chrześnica mojego lepszego pół (lat 6): dziewczyny w przedszkolu dostaną szału!
OdpowiedzUsuńA owerloka polecam ogromnie. Kupiłam kiedyś na mega promocji w lidlu za jakieś 320zl, potem ponad dwa lata podchodziłam do niego jak pies do jeża, a teraz nie wyobrażam sobie mojego krawieckiego życia bez niego ;)
W pierwszej chwili, patrząc na miniaturkę, myslalam, że to naprasowanka... Smerfetka jak żywa, kiecka bajerancka, cekiny szykowne. Jak by powiedziała chrześnica mojego lepszego pół (lat 6): dziewczyny w przedszkolu dostaną szału!
OdpowiedzUsuńA owerloka polecam ogromnie. Kupiłam kiedyś na mega promocji w lidlu za jakieś 320zl, potem ponad dwa lata podchodziłam do niego jak pies do jeża, a teraz nie wyobrażam sobie mojego krawieckiego życia bez niego ;)
Twoje słowa karmią mojego bloga. Dziękuję!